Hem » Okategoriserade » Okiem pacjenta

Okiem pacjenta

W kolejce do…!

Kolegium redakcyjne „Galicyjskiej Gazety Lekarskiej” podjęło ryzykowną decyzję powierzenia mi przygotowania felietonu, redagowanego z pozycji obiektu doświadczanego praktyką lekarską w szpitalach, poradniach, gabinetach lekarskich, w świetle nowoczesnej e-medycyny oraz praktyk jej usług. Rzecz działa się jeszcze przed wybuchem pandemii, która zmieniła obraz fundamentalnie.

A chciałem napisać, co krótko przytaczam – narażając się Państwu Doktorostwu – że o służebnej roli lekarza raczej się już dzisiaj nie myśli, choć Ministerstwo Edukacji nie wycofało jeszcze „Ludzi bezdomnych” z listy obowiązkowych lektur szkolnych. Niemniej myślałem, że postać Doktora Judyma budzi dzisiaj wśród absolwentów uniwersytetów medycznych raczej politowanie niż poszanowanie.

Tak więc w warunkach pamiętnych jeszcze sprzed trzech miesięcy chciałem napisać o największej zmorze trapiącej polskich pacjentów, których kolejki pod gabinetami są makabreską organizacyjną. Kogo i kiedy poproszą, nie wie nikt. Możesz przyjść pierwszy, a zostaniesz poproszony ostatni. Możesz stać przy drzwiach, mieć bilet na pociąg do Szczecina albo wezwanie do Sądu – o czym uprzedzałeś z pokorą w rejestracji – nic z tego nie wynika. Mijają godziny, żadna  logika nie obowiązuje. Kolejka wrze, ale nie wybucha, bo obiekt naszych emocji, o ile już przyszedł, kryje się za masywnymi drzwiami. A tych strzegą panie w białych fartuchach, które dawniej zwano siostrami, a teraz są magistrami i wszelkie siostrzane uczucia im nie dolegają.

O tym wszystkim, jako żywa ilustracja „chorób współistniejących”, chciałem napisać, ale krajobraz utrwalony latami właśnie uległ zmianie. Pod każdym względem, bez reguł. Jedne szpitale uginają się pod ciężarem pacjentów, drugie świecą pustkami. Całe oddziały zawiesiły działalność wskutek rygorów sanitarnych pandemii, co dotyczy szczególnie boleśnie pacjentów doświadczonych chorobą nowotworową, zawałem czy urazem. Także część przychodni praktycznie, zawiesiła działalność, oczywiście „dla zdrowia” personelu, proponując poradnictwo telefoniczne głuchym telefonem. Zaś gabinety prywatne robią, co chcą i kiedy chcą. W to za ile, nie wynikam.

Oczywiście, pojawiła się też wcale pokaźna, nawet dominująca grupa lekarzy, pielęgniarek, ratowników, którzy próbują ten chaos powstrzymać. Ludzi godnych swego imienia, chlubnie wypełniających swoje powołanie. I to bez żadnych dodatkowych gratyfikacji, a nawet – jak w wypadku ratowników – na pograniczu płacy minimalnej. Należą się im słowa najwyższego szacunku. Nie rozumiem zresztą, czemu jednym przyznaje się symboliczne dodatki, a w drugim, obciążonym zastępstwem, nic się nie przyznaje. Mam tu na myśli tzw. szpitale jednoimienne. Ale to detal, mucha na lepie.

I tak felieton, w zamyśle poświęcony codziennej relacji z lekarzem, postrzeganym okiem pacjenta, wymknął mi się z założonych ram. Jak zresztą wymknęła się, nie tylko mnie, cała otaczająca nas rzeczywistość, rodząc pytanie, czy wrócimy do „normalności”, jak obiecuje premier.

Wrócimy, ale to będzie inna normalność. Natomiast kwestia relacji między pacjentem a lekarzem pozostanie wciąż aktualna. I żadna telemedycyna niczego tu nie zastąpi. Ta relacja od stuleci pozostaje istotą zawodu. I albo się pacjenta szanuje, albo… przykro to napisać, wybrało się niewłaściwy zawód. I na ten aspekt okiem pacjenta chciałem nieśmiało zwrócić uwagę.

Stefan Ciepły, Okiem pacjenta, Galicyjska Gazeta lekarska, Nr 2/2020

Kommentera

Fyll i dina uppgifter nedan eller klicka på en ikon för att logga in:

WordPress.com-logga

Du kommenterar med ditt WordPress.com-konto. Logga ut /  Ändra )

Facebook-foto

Du kommenterar med ditt Facebook-konto. Logga ut /  Ändra )

Ansluter till %s