Miałem szczęście spotkać w moim 57 letnim życiu wielu wspaniałych księży. Dzięki mojej Mamie i spotkanym w życiu księżom jestem praktykującym katolikiem. Z Prądnikiem Czerwonym byłem związany od końca lat 70 tych, kiedy przeprowadziłem się z moimi rodzicami i siostrami z Nowej Huty. W Nowej Hucie należeliśmy do parafii w Bieńczycach w czasach budowy Arki Pana. Żyjąc i pracując w różnych miejscach Polski a od 2003 w Szwecji, która jest najbardziej zsekularyzowanym krajem świata, miałem okazję poznać wielu duszpasterzy. Ale to właśnie ksiądz Grzegorz Cekiera wywarł na mnie największe wrażenie. Może dlatego, że z zaangażowaniem prowadził grupę studencką przy Parafii Świętego Jana Chrzciciela, w której brałem aktywny udział kiedy studiowałem medycynę w latach 80tych. Może dlatego, że kiedy jeszcze uczęszczałem do liceum, byłem ministrantem i lektorem w służbie liturgicznej ołtarza przy którym mszę świętą odprawiał i głosił mądre kazania ksiądz Grzegorz Cekiera. Może dlatego, że byłem świadkiem i uczestnikiem budowy kościoła w parafii Świętego Jana Chrzciciela w trudnych czasach PRL. Jako budowniczy kościoła ksiądz proboszcz Cekiera wykazywał się wtedy dużym talentem organizacyjnym. Potrafił rozmawiać na budowie i z architektem i z majstrem i z murarzami i z cieślami. W czasach PRL zdobycie materiałów budowlanych było bardzo trudne. Trzeba było wykazać się wielką przedsiębiorczością i pomysłowością, kiedy to cegły do budowy kościoła pozyskiwaliśmy z rozbiórki. Trzeba było umieć dotrzeć do ludzi na trudnym terenie duszpasterskim jakim był w czasie stanu wojennego Prądnik Czerwony zamieszkały przez rodziny wojskowych i milicjantów.
Ksiądz Grzegorz Cekiera – wielki budowniczy w trudnych czasach ostatnich lat PRL. Jak trudno było zdobywać materiały do budowy kościoła kiedy w sklepach na półkach był tylko ocet. Mój przedsiębiorczy świętej pamięci Tato pomagał w tym czasie księdzu proboszczowi Cekierze w załatwianiu deficytowych towarów. Jak trudno było zmotywować i zorganizować ludzi do pracy przy budowie kościoła bez wynagrodzenia. Kościół pod wezwaniem Świętego Jana Chrzciciela na Czerwonym Prądniku pozostanie na zawsze pomnikiem pamięci po naszym wspaniałym księdzu proboszczu Grzegorzu. Jego dziełem są także sale katechetyczne i mieszkania dla księży pracujących w naszej parafii – proste w formie ale funkcjonalne wkomponowane w zabudowany gęsto Prądnik Czerwony.
Jak ważny jest kościół materialny z pięknym ołtarzem, ławkami dla wiernych, organami, konfesjonałami, salami katechetycznymi wiedzą Ci którzy jak ja żyją w kraju gdzie brak kościołów katolickich. Szwecja to jeden z najbogatszych krajów świata. W 10 milionowej Szwecji żyje tylko 150 000 katolików. Małe liczebnie parafie mają do dyspozycji skromne kaplice i małe kościoły. O organach czy organiście można tylko pomarzyć. Nie bez powodu ludzie wierzący na całym świecie budują monumentalne świątynie gdzie ludzie wierzący mogą zbierać się na modlitwie i nabożeństwach. Katolicy z Prądnika Czerwonego mają ten komfort, że blisko ich domów i mieszkań jest kościół z ośrodkiem duszpasterskim. W kościele jest godne miejsce dla Boga ukrytego w Najświętszym sakramencie i wygodne miejsce do modlitwy dla wiernych.
W trudnych chwilach, których nie brakowało w życiu naszego proboszcza, ksiądz Grzegorz zastanawiał się, czy może lepiej by było gdyby zajął się pracą naukową do której namawiał Go ksiądz kardynał. On jednak chciał poświęcić się pracy duszpasterskiej. Moim zdaniem była to decyzja opatrznościowa. Ksiądz z powołania z talentem przywódczym. Pasterz, który kierował swoja owczarnię w stronę Nieba. Jako lekarz wiem czym się różni bycie lekarzem z zawodu od bycia lekarzem z powołania. Myślę, że w przypadku księży, którzy pochodzą z naszych rodzin jest podobnie jak z nami. Jedni pracują jak profesjonaliści a inni pracują z powołaniem. Ksiądz Grzegorz Cekiera żył w zgodzie z Ewangelią, którą głosił. W Jego osobie widziałem harmonię między wiarą a życiem, harmonię między modlitwą i czynem. W życiu społeczeństw często spotykamy postawy ludzi będących na świeczniku – polityków, celebrytów, menadżerów, sportowców, przedsiębiorców. U niektórych z tych ludzi postawy życiowe rozmijają się z ideałami które głoszą. W życiu księdza Grzegorza Cekiera tak oznaczało tak a nie oznaczało nie. W życiu naszego Pasterza nie było miejsca na zgniłe kompromisy czy działanie pod publikę. Dokładnie tak samo jak w przypadku Świętego Jana Chrzciciela. Ksiądz Grzegorz Cekiera był zawsze wierny swoim ideałom i misji którą pełnił. Był konsekwentny w tym co robił i cierpliwie znosił wszelkie niepowodzenia.
Genus loci naszej parafii polega na tym, że nasza parafia jest położona przy ulicy Dobrego Pasterza. A nasz ksiądz Grzegorz był Dobrym Pasterzem. Według mnie był najlepszym pasterzem jakiego potrzebowała w tym czasie nasza parafia – najlepszym pasterzem jakiego potrzebował w tym czasie Prądnik Czerwony. Wielki organizator parafii, która pod Jego przywództwem urosła z małej parafii do wielotysięcznej parafii. Mam wyksztalcenie menadżerskie i sam pracowałem jako dyrektor w jednostkach opieki zdrowotnej. I z punktu widzenia menadżera z dyplomem Master of Business Administration muszę stwierdzić, że ksiądz proboszcz Grzegorz Cekiera miał naturalny talent do kierowania ludźmi. Zasady dobrej organizacji miał ”we krwi”. Nie zawaham się powiedzieć, że był urodzonym przywódcą. W języku ewangelicznym przywódca to pasterz. Pan Bóg był łaskawy dla księdza Cekiery bo wyposażył Go w talenty dzięki którym nasza parafia promieniowała na cały dekanat.
Myślę, że nie jestem osamotniony w przekonaniu że ksiądz Cekiera był wzorowym kapłanem. Pozostanie to tajemnicą Najwyższego ile serc ludzkich przemienił swoim nauczaniem i przykładem. Osobiście bardzo lubiłem słuchać Jego starannie przygotowanych kazań – prosto i zrozumiale dla świeckich – wyjaśniających prawdy wiary. Jestem również przekonany, że wielu młodych księży, którzy jako wikarzy przeszli przez parafię Świętego Jana Chrzciciela dzięki księdzu Grzegorzowi otrzymali praktykę duszpasterską na najlepszym poziomie. W każdym zawodzie dobrze jest mieć swojego mistrza i od mistrza uczyć się fachu. Jako lekarz wiem co to znaczy uczyć się medycyny z książek. I wiem czego nie można się nauczyć nawet z najlepszych książek. I myślę, że dla młodych księży ale również dla przyszłych księży proboszczy – ksiądz Grzegorz Cekiera – był najlepszym z możliwych mistrzów i nauczycieli. Imiennik naszego księdza proboszcza – Papież Grzegorz – miał przydomek Wielki. Uważam, że nasz ksiądz proboszcz Grzegorz Cekiera też powinien być określany mianem Wielkiego Proboszcza !
Jego skromność była wyjątkowa jak na ważną funkcję społeczną którą pełnił. Wszyscy pamiętamy samochód księdza proboszcza. Kiedy Jego księża wikariusze jeździli dobrymi samochodami nasz ksiądz proboszcz jeździł trabantem. Jako miłośnik nowych samochodów kilka razy kusiłem mojego kochanego księdza Grzegorza, zakupem nowoczesnego samochodu, uważając, że reprezentuje dużą parafię i że powinien mieć reprezentacyjne auto. On jednak we wszystkim stawiał na pierwszym miejscu potrzeby parafii i parafian. Nigdy swoje…
Z księdzem Cekierą łączyła nas nie tylko wiara w Jezusa Chrystusa. Łączyła nas nie tylko miłość do Kościoła Katolickiego. Łączyła nas nie tylko pracowitość, obowiązkowość i dobra organizacja. Łączyło nas również doświadczenie cierpienia z powodu tej samej choroby. Choroby, której nie widać gołym okiem. Choroby, która powoduje że na otaczający świat patrzy się przez czarne okulary i wszystko widzi się w szarych barwach. Choroby, w której łzy cisną się do oczu nawet wtedy gdy świeci słońce. Choroby, która powoduje brak energii życiowej, kiedy obowiązki czekają a trudno jest podnieść się z łóżka. Jako katolik i lekarz nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego Pan Bóg doświadczył chorobą Świętego Jana Pawła ? Nigdy też nie zrozumiem dlaczego tak dobry człowiek jak ksiądz Grzegorz Cekiera musiał się dźwigać ciężar przewlekłej choroby jaką jest depresja. Moja wiara jest zbyt słaba, żeby pojąć dlaczego Bóg doświadcza najlepszych swoich synów cierpieniem ?
Jako ministrant i lektor często byłem blisko księdza Cekiery, kiedy odprawiał mszę świętą. I widziałem jak zawsze odczytywał starannie przygotowane kazania. I widziałem kaligrafowane Jego charakterystycznym pismem długie rzędy liter. Ile tysięcy stron spisał w ciągu swojego życia kapłańskiego ? Kazania, ogłoszenia parafialne, księgi parafialne… Benedyktyńska cierpliwość i pracowitość.
Kolejna cecha, która imponuje u tego wielkiego kapłana to oszczędność. Żyjemy w świecie konsumpcjonizmu i związanego z tym kryzysu ekologicznego. Zakupoholizm to częste zjawisko, które dotyka w mniejszym lub większym stopniu każdego z nas. Przez całe życie kupujemy nowe rzeczy a stare wyrzucamy na śmietnik. Stosunkowo od niedawna staramy się być proekologiczni. Ksiądz Grzegorz Cekiera był zawsze oszczędny. Pamiętam jakby to było dzisiaj, jak wiele lat temu ksiądz proboszcz poprosił mnie o pomoc. W Jego czarnej skórzanej teczce – z powodu zużycia – zrobiła się w dnie dziura. Wziąłem teczkę księdza Grzegorza i poszedłem do osiedlowego szewca z prośbą o naprawę. Szewc roześmiał się zdziwiony, że ktoś chce taką zużytą teczkę naprawiać. Używanie materiałów budowlanych z rozbiórki – w czasie budowy naszego kościoła – to też przykład proekologicznego działania księdza proboszcza na wiele lat przed encykliką papieża Franciszka „Laudato si”.
Kiedy piszę te słowa – jako emigrant w zdechrystianizowanej a nawet ateistycznej Szwecji – mam łzy w oczach. Łzy człowieka który nie umiał wykorzystać danej mi okazji od losu. Spotkałem jako młody chłopiec na mojej drodze życia księdza, który był żywym świadkiem Chrystusa. Dużo się od Niego nauczyłem. Ale czy jako Jego uczeń naśladuję mojego Mistrza ? Jak daleko odszedłem od Ewangelii Chrystusa i przykładu Najlepszego Pasterza księdza Grzegorza Cekiery ? A może fakt ze potrafię stanąć w prawdzie i spojrzeć w głąb swojego sumienia jest wystarczającym dowodem na to że mimo życiowych trudności i niepowodzeń i upadków, powstaje i idę za przykładem mojego Mistrza ? Mimo, że żyję i pracuję w Szwecji od 17 lat często bywam w mojej rodzinnej parafii Świętego Jana Chrzciciela w Krakowie. I ilekroć idę do mojego – naszego kościoła – tylekroć mam przed oczami pochyloną postać Najlepszego Pasterza. Po wejściu do kościoła spoglądam na konfesjonał w którym On zawsze spowiadał przed mszą świętą. I czekał tam – jak miłosierny Chrystus – na takich grzeszników jak ja. Potem patrzę na wyjątkowo piękne prezbiterium i klękam dziękując Bogu, że po raz kolejny odbyłem szczęśliwą podróż z Szwecji do Polski i mogłem wrócić do rodzinnej parafii. I znowu przed oczami mam postać Najlepszego Pasterza Księdza Prałata Cekiery. Tak bardzo lubiłem słuchać jego mądrych i życiowych kazań w niedzielę albo krótkich kazań w dnie powszednie. I czułem, że słowa które wypowiada wypływają z Jego dobrego serca i wielkiego umysłu. Wiedziałem też, że te słowa mają zastosowanie w codziennym życiu i nie są oderwane od rzeczywistości.
Im więcej czasu mija od śmierci księdza Grzegorza Cekiery tym bardziej uświadamiam sobie Jego Wielkość i Jego znaczenie w moim życiu. Jak duży wpływ miał na moją formację duchową i postawy życiowe. Jego świadectwa wśród nas nikt ani nic nie zastąpi. Wierzę, że Najlepszy Pasterz z Prądnika Czerwonego w Krakowie patrzy teraz na nas z góry jako święty. I czeka na swoje owieczki w niebie, tak jak zawsze czekał na nas ze swoją posługą kapłańską tutaj na ziemi. Mam nadzieję, na spotkanie z Nim, kiedy to Miłosierny Bóg wezwie mnie do siebie.
Paweł Kula – ojciec 5 dzieci, lekarz i menadżer.
Szwecja, Niedziela 27 października 2020 roku.