Ostatnio miałem okazję zapoznać się z fascynująca książką opisującą dramatyczny stan polskiej służby zdrowia. Poniżej zamieszczam szczególnie interesujące cytaty:
W ortopedii przyjmowanie pacjentów jest nieco skomplikowane. Bo najpierw musisz przyjąć, zbadać pacjenta, wysłać go na zdjęcie. Wraca ze zdjęcia. Musisz to zdjęcie ocenić, bo nie oceni tego radiolog. A nawet jeśli oceni, to i tak ty musisz ocenić drugi raz, bo klasyfikacja radiologiczna nie zawsze jest zgodna z naszą. Potem musisz na przykład nastawić złamanie, założyć gips. Człowiek orkiestra! Nawet gips zakładasz! Wszędzie na Zachodzie są od tego technicy, pielęgniarze, gipsiarze. Ale w Polsce właściwie instytucja gipsiarza zamarła. Są pojedyncze miejsca jeszcze w Warszawie. No więc ten pacjent wraca, a ty jeszcze musisz napisać mu kartę badania, zrobić wywiad, obserwację, wypisać receptę, zwolnienie. To jest bez sensu – bo po co kształcimy lekarza? Żeby gipsował? Żeby wypełniał papierki? Niech to robi ktoś inny. Ktoś mniej wykwalifikowany. Lekarz ma być najważniejszy, on ma decydować o sposobie leczenia. Myślę, że te wszystkie niepotrzebne czynności męczą nas najbardziej.
strona 40
Starsi boją się uczyć młodszych, boją się konkurencji, bo boją się, że młodszy będzie lepszy. W wielu miejscach tak jest, że młodzi nie są dopuszczani do roboty. Są od papierów, od zajmowania się pacjentami, natomiast na operację to mogą patrzeć zza pleców, ewentualnie być trzecią czy czwartą parą rąk, potrzymać haki. Polska medycyna to system feudalny. Ci na górze spijają śmietankę, ci na dole ogryzają ochłapy.
strona 108
Zauważyłem, że zacząłem się uzależniać się od pracy. W sumie było mi obojętne, czy śpie w domu, czy śpię w szpitalu. Ewidentnie przesadzałem z pracą. Zahamowałem ze względu na żonę i dzieci. Dziwnie się czułem, że ich nie widuję, że przynoszę tylko kasę do domu, znów myślę o pracy. Gdybym był sam, z powrotem, jak koledzy, rzuciłbym się w pracę i zasuwał do upadłego. Etat, przychodnia, dyżury i jeszcze trochę dyżurów. (śmiech) Bo co by mnie hamowało, żeby zdobyć jeszcze większe pieniądze? Mógłbym napchać się i może później sobie odetchnąć. Z odłożoną kupką pieniędzy. Nie wiem tylko, czy uda mi się tak łatwo wyhamować mimo rodziny. Znam kolegów, którzy mają już wszystko, ale ciągle jest im mało. Myślę, że praca ich pożarła. Nie ma w ich życiu niczego poza szpitalem. Choć oczywiście mają rodziny, czasem nawet przykładne, uchodzące za szczęśliwe.
strona 116
W Polsce jest nas mało. W stosunku do liczby mieszkańców liczba lekarzy jest niewielka, jeśli porównywać z innymi krajami europejskimi. Jednak to nie jest główny problem. Zasadniczym problemem jest organizacja pracy. W moim szpitalu obowiązkiem lekarzy jest na przykład numerowanie stron w historii choroby. Nie mogłaby tego robić sekretarka? Dlaczego nie możemy prowadzić historii chorób w komputerze? Jest taka sytuacja: jedna osoba wychodzi po dyżurze, druga ma dyżur, w związku z tym nie operuje, dwie są przy operacji. A nas siedzi tutaj, w gabinecie, piatka. Pięciu potencjalnych chirurgów, którzy mogliby na przykład wykonać jakiś zabieg albo konsultować. Ale nie! Jesteśmy zajęci, gdyż robimy wypisy i numerujemy historię chorób. Jesteśmy na jałowym biegu. Można by nas dużo lepiej spożytkować. Co my właściwie robimy, skoro powinniśmy być na bloku operacyjnym?
strona 121
LEKARZ NA OSTATNIM ROKU REZYDENTURY:
Koniec rezydentury? Masz wtedy dobrze ponad trzydzieści lat. Jakoś tak to wszystko przeleciało. Nie jesteś już młody. Teraz znów masz kłopoty. Do tej pory płaciło za ciebie państwo. Czy szpital cię zatrudni za “swoje” pieniądze? Jeśli zatrudni, to pięknie. Jednak nagle uświadamiasz sobie, że być może wcale nie będziesz zarabiać dużo więcej jako specjalista. Tak jest na przykład w moim szpitalu. Dlaczego? Specjalista zgadza się na małą stawkę, byle tylko się zaczepić. No więc wracamy do punktu wyjścia. Niby jestem specjalistą, ale o ile chcę normalnie utrzymać rodzinę, i tak muszę zatrudniać się w biedronce. Znów muszę pracować od świtu do zmroku. Czy to kiedyś się kończy? Marazm, jakiś potworny marazm dopada nas w tym zawodzie. Pracuję, pracuję i widzę tylko bezsilność.
Co to jest biedronka?
To praca w tych wszystkich prywatnych przychodniach, luxmedach i innych. Tam się dorabia.
Dlaczego nazywacie to biedronkami?
Ponieważ idziemy tam po wielu godzinach pracy, zmęczeni. Jesteśmy jak te panie przy kasie, które obsługują klientów. Mechanicznie, bezosobowo, bez najmniejszej satysfakcji.
strona 131
LEKARZ STAŻYSTA
Czeka się dwa lata w kolejce do endokrynologa, a jest jedno miejsce na województwo na tę specjalizację. O co chodzi? Nikt nie widzi tych kolejek? Czy może koledzy z endokrynologii nie chcą robić sobie konkurencji? Osobiście stawiam na tę drugą opcję. No bo po co dopuszczać kogoś do koryta.
Ale widać też jakieś kompletne lekceważenie rzeczywistości. Spójrzmy na specjalizację o nazwie geriatria. Z tego, co wszyscy wiemy, nasze społeczeństwo będzie się starzeć. Będzie lawinowo chorować. Znamy statystyki – wyże, niże, wszystko jest opisane. No ale nie mamy lekarzy geriatrów. Ilu ich jest? Trzystu pięćdziesięciu w całej Polsce! No to kształćmy ich! Otwierajmy rezydentury, łatajmy ten deficyt, który za chwilę będzie naprawdę potężny. Niestety nie ma miejsc na rezydenturach. Dlaczego? Jest za mało specjalistów, którzy mogliby uczyć kolejnych. No ale jakoś nikt nie bije na alarm. A więc jesteśmy błyskawicznie starzejącym się społeczeństwem, którego za chwilę nie będzie miał kto leczyć. Wszyscy to wiedzą. Będą powstawać jak grzyby po deszczu prywatne zakłady opieki dla osób starszych. To będzie wielki biznes. Ale Ministerstwa Zdrowia jakoś to nie rusza.
strona 150
Opowiem wyjątkowo przykrą dla naszego środowiska historię. Pakiet onkologiczny był oprotestowany przez profesorów i wielu lekarzy. Dlaczego? Zacznijmy od tego, że choroba nowotworowa jest specyficzną chorobą. Liczy się czas. Tymczasem pacjenci są przepychani od gabinetu do gabinetu. Pacjent, który słyszy najgorszą diagnozę, jaką można mieć w życiu: “rak”, dostaje jednocześnie informacje, że się musi skonsultować radiologicznie. Idzie na USG, ale tam kolejka. Nie ma czasu, więc idzie prywatnie. Po USG musi się skontaktować z chemioterapeutą. No ale tam kolejka. Znowu idzie prywatnie. Inne badania? Kolejka. Znów płaci prywatnie.
Na czym polega pakiet? NFZ mówi do lekarzy: zapłacimy za leczenie raka bez żadnych limitów. Warunki są takie: zdiagnozujecie pacjenta całkowicie w dziewięć tygodni, czyli nie będziecie go odsyłali od drzwi do drzwi, oraz stworzycie konsylium. To znaczy, żeby dostać kasę, przy stole musi usiąść: chirurg, chemioterapeuta, radioterapeuta i psycholog. Muszą przyjąć tego pacjenta, narysować mu drogę jego leczenia i potem za terminowe leczenie będą dostawali pełną kasę bez limitu. To miało dawać gwarancję, że będzie szybko i bez odsyłania od drzwi do drzwi. Zwiększało to szanse pacjenta na przeżycie. I to właśnie wywołało całkowity protest środowiska onkologicznego.
strona 246
LEKARZ ANESTEZJOLOG
Jak racjonalizuje się złe zachowania? Wezmę łapówkę, bo taki jest ten świat? I tak go nie zmienię? Nie. Człowiek mówi sobie: “Jestem lekarzem, należy mi się”. Bycie lekarzem w Polsce nie daje już przynależności do wyższej klasy społecznej. To nie jest zawód prestiżowy. A więc jedynym wyjściem jest być bogatym, posiadać. Jeśli nie będziesz bogaty, okaże się, że nie masz żadnego statusu i jesteś lumpeninteligencją. No więc nie ma wyjścia. Skoro nikt nas nie szanuje, skoro pracujemy jak konie, to przynajmniej będziemy żyli jak królowie, będzie nas stać na wszystko. Samochody, drogie meble, wypasione domy. Wie pan, jak my żartujemy? Schody w domu, które kosztują poniżej 100 tysięcy złotych, to nie są schody, tylko drabina.
strona 286